sobota, 27 kwietnia 2024 14:40
Reklama

Lektury i historia – obyśmy zachowali się jak trzeba

Kształcenie i wychowanie służy rozwijaniu u młodzieży poczucia odpowiedzialności, miłości Ojczyzny oraz poszanowania dla polskiego dziedzictwa kulturowego, przy jednoczesnym otwarciu się na wartości kultur Europy i świata”. *Preambuła Ustawy o systemie oświaty
Lektury i historia – obyśmy zachowali się jak trzeba

Autor: pixabay

Pisząc w styczniu 2024 r. tekst „Polska edukacja 2024 – szanse i zagrożenia” jeszcze nie były znane opinii publicznej wstępne propozycje MEN z zakresu zmian programowych. Kilkudniowe tzw. prekonsultacje odbyły się w lutym br. Nie ma co ukrywać, że wzbudzają duże kontrowersje, szczególnie propozycje skreśleń w podstawach programowych z języka polskiego i historii.


Sprawa jest poważna. W obliczu tak trudnych zagrożeń, które stoją także przed Polską, chociażby w obliczu wojny w pobliskiej Ukrainie, trzeba być w sposób szczególny uwrażliwionym na przekaz, jaki płynie ze szkoły do uczniów.

Mówi o tym wprost ważna i długo dyskutowana preambuła ustawy o systemie oświaty z 1991 roku. Jej treść, której fragment jest mottem tekstu, powtórzona w 2016 roku w ustawie Prawo oświatowe, powinna być busolą działań szczególnie dla kolejnych ministrów Edukacji Narodowej.

Trudne do akceptacji jest zauważalne unikanie przypominania chrześcijaństwa i roli katolicyzmu w historii Polski, o czym świadczy bulwersujący projekt wykreślenia fragmentu Biblii, chyba najważniejszego tekstu w historii cywilizacji europejskiej. Podobnie jak z planem innych wykreśleń w podstawie programowej do nauczania historii, np. roli ojca Kordeckiego, przeora Paulinów, organizującego w 1955 roku przez 40 dni obronę Jasnej Góry przed „potopem szwedzkim”. Wręcz szokujące są próby wykreślenia roli papieża Jana Pawła II i jego historycznej wizyty w Polsce w czerwcu 1979 roku. Przecież to kamienie milowe nie tylko polskiej tożsamości.

Widać w propozycjach wykreśleń próby unikania napięć z sąsiadami Rzeczpospolitej. Ale historii nie zamażemy. Młodzież powinna poznać obronę Westerplatte, Poczty Polskiej w Gdańsku, Piaśnicy i rozstrzelanym tam m. in. kwiatem inteligencji z Kaszub, czy historię Wołynia. Jako wnuk dziadków, których Niemcy zabili za ukrywanie żydowskiej rodziny, tym bardziej za rzecz trudną do przyjęcia uznaję propozycję wykreślenia pomocy przez Polaków Żydom i Romom w czasie II wojny światowej .

Oczywiście trzeba mieć świadomość, że możliwe są pewne redukcje w zakresie lektur obowiązkowych, czy do wyboru. Sam na początku XXI wieku, czytając synowi „Syzyfowe prace” Stefana Żeromskiego, miałem dylemat, jak zainteresować go językiem, który już trochę nie przystawał do obecnej rzeczywistości.

Trzeba brać także pod uwagę fakt, że w kulturze promującej krótkie, zwięzłe informacje, warto wybierać krótsze formy literackie, opowiadania, utwory poetyckie. Stąd też zaskoczenie, że proponuje się wykreślenie takich pozycji jak: „Rozdziobią nas kruki i wrony” Stefana Żeromskiego, wybranego opowiadania z tomu „Raport ze stanu wojennego” Marka Nowakowskiego, czy opowiadanie oświęcimskie Tadeusza Borowskiego „Ludzie, którzy szli”. Podobnie propozycje ograniczenia poezji Zbigniewa Herberta, Tadeusza Różewicza, Czesława Miłosza, Jana Lechonia. To autorzy wybitnych dzieł literatury polskiej.


 

Uczeń w szkole zawodowej i pytania egzaminacyjne

Szczególny niepokój budzą wykreślenia w szkole podstawowej. Trzeba mieć świadomość, że wiedza ta będzie bazową praktycznie na całe życie dla uczniów szkół zawodowych (branżowych). Ten typ szkół wybiera ponad 12% absolwentów szkół podstawowych. W trzyletniej szkole zawodowej mają łącznie tylko 2 godziny historii (uczniowie liceów, techników – 8) oraz 6 godzin języka polskiego (w LO i technikach – 16). Stąd trzeba w sposób szczególny zastanowić się nad zawartością haseł programowych w szkołach podstawowych, ale też ponadpodstawowych, by nastąpił w miarę jednolity, czasami uzupełniający się, przekaz pewnych treści humanistycznych.

Kontrowersyjna jest też tendencja do wykreślania haseł szczegółowych, a pozostawienie jedynie tematów ogólnych typu „geneza i przebieg kampanii wrześniowej 1939”. Rodzi to obawy, że w różnych szkołach, regionach, nie będzie w miarę jednolitej wiedzy np. o obronie Helu, dramacie Palmir, czy potem Katynia. Podobnie propozycje skreśleń haseł: Bitwa pod Grunwaldem, Powstania Wielkopolskie i Śląskie, powstanie Gdyni, COP. Jak sformułować pytania egzaminacyjne do tak ogólnych haseł, z których każde jest materiałem na rozprawkę, nie zaś pytaniem o charakterze zamkniętym - do wyboru? W danej szkole nauczyciel historii przywołuje jedne przykłady, w innych szkołach drugie. To nawet od strony formalno-prawnej grozi różnymi odwołaniami. Poza tym kurs historii Polski musi mieć elementy wspólne, niezależnie od historii regionów, co może utrwalać pewne podziały i działania separatystyczne, które już niszczyły w przeszłości spoistość Rzeczpospolitej.

Istnieje obawa, że redukcja części treści programowych może doprowadzić do braku poczucia zakorzenienia w konkretnej wspólnocie, jej dziedzictwie i historii. Zjawisko to tym bardziej może utrwalać tzw. kultura smartfonu. Tę tendencję wykazały ostatnie międzynarodowe badania PISA z 2022 r. dla piętnastolatków, które pokazały, że w Polsce pogłębia się grupa uczniów osiągających bardzo niskie wyniki nauczania, co omówiłem je w poprzednim artykule.

Wymaga to głębszej refleksji, unikania modelu szkoły bez większych wymagań, miłej, łatwej i przyjemnej. To jest droga donikąd, szczególnie uderzająca w szkoły publiczne, a takie zjawisko obserwujemy na Zachodzie. Polskie szkoły nie wypadają źle na tle przemian szkolnictwa w innych krajach. Poza tym warto szukać porozumienia ponad podziałami w sprawach edukacji, by co zmiana władz MEN nie dochodziło do daleko idących zmian programowych, podręcznikowych.

Analizując propozycje zmian w rozporządzeniu MEN ws. podstaw programowych, należy to widzieć łącznie z rozporządzeniem o ramowych planach nauczania (tzw. siatkach godzin). Czy i tu nie będzie planu zmian? Redukcje oznaczałyby z jednej strony trudności nauczycieli z realizacją programu, z drugiej, możliwymi zwolnieniami nauczycieli.


 

Kod tożsamościowy i trudna sytuacja u granic Polski

Sytuacja nauczycieli może stać się bardzo trudna, sprzeczna z zapowiedziami wzrostu autonomii ich i rad pedagogicznych. Z jednej strony oczekiwania rodziców uczniów, a nie wszyscy ulegają postawom Młodziaków z „Ferdydurke” Witolda Gombrowicza, z drugiej brak możliwości stworzenia dobrego, racjonalnego programu nauczania przy tak wyrywkowych podstawach programowych, cięciach godzin. W tle jest też polska racja stanu – kod tożsamościowy, którą czują nauczyciele.

Warto pamiętać o postulacie nr 4 strajku ludzi oświaty z listopada 1980 r. w Urzędzie Wojewódzkim w Gdańsku: „Należy zweryfikować i uzupełnić podręczniki historii i literatury, zwłaszcza historii współczesnej, tak aby uczeń miał możliwość poznawania historii i kultury ojczystej w jej pełnym zakresie”. Tam była walka o dodanie do kanonu twórców, szczególnie żyjących na emigracji, skazanych na milczenie, czy wymazywanych po II wojnie światowej treści historycznych. Stąd tym bardziej niezrozumiałe są propozycje ich kolejnego wykreślenia, rodzące skojarzenia z czasem cenzury w PRL A warto pamiętać, że do szkół publicznych chodzą uczniowie polskich podatników mających różne zapatrywania polityczne, światopoglądowe. Nie wolno narzucać jej jakichś jednostronnych wizji społecznych.

W tak złożonej sytuacji, czasie wojny niedaleko polskich granic, warto unikać gwałtownych ruchów, uczyć młodzież umiejętności wyciągania wniosków prze szkodą, o co apelował już w „Pieśni o spustoszeniu Podola” Jan Kochanowski. A warto zachować w programach nauczania tak niecodzienne postaci, a zarazem zapewne ciekawe dla młodych ludzi, jak niespełna osiemnastoletnia łączniczka AK Danuta Siedzikówna – INKA. Ważne chociażby po to, by młodzi ludzie rozumieli sens jej grypsu z więzienia: „Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”. Czyli by wiedzieli, jak się zachować w chwili próby.

Być może nastąpi pewne zahamowanie zapowiedzi redukcji po czasie wstępnych konsultacji i wnioskach, które z tzw. prekonsultacji wyciągnie MEN, a także chociażby po wypowiedziach ministra Spraw Zagranicznych oraz ministra Obrony Narodowej, pokazujących obecne zagrożenia. Historykiem z wykształcenia jest premier Donald Tusk, związany z Gdańskiem, miastem tak mocno doświadczonym przez najnowszą historię (obrona Poczty Polskiej, Westerplatte, rozstrzelanie INKI w więzieniu na ul. Kurkowej 28 sierpnia 1946 r., tragiczny Grudzień ’70, Sierpień ’80, zabici w stanie wojennym). Oby w kręgach władzy był jeszcze czas na głębszą refleksję i stosowne decyzje pamiętając, że pośpiech w tak fundamentalnych sprawach bywa złym doradcą.


 

Wojciech Książek.

nauczyciel, członek władz „S” oświatowej,

wiceminister Edukacji Narodowej w latach 1997 – 2001


 

Żarnowiec – Gdańsk, marzec 2024 r.


Podziel się
Oceń

Reklama
News will be here
Reklama
Reklama