środa, 24 kwietnia 2024 15:42
Reklama

Uwielbiam dużą rywalizację

KAJAKARSTWO. Siedem złotych medali oraz trzy srebra – to bilans Sławomira Lewalskiego, kwidzyńskiego kajakarza, w minionym roku startowym. -Cztery starty w ciągu 12 miesięcy pracy to trochę niewiele – przyznaje S. Lewalski. – Mimo obowiązków starałem się jednak bywać na dużych imprezach mistrzowskich, bo walka w nich daje mi dużą przyjemność. Są oczywiście regaty, w których uczestniczą 3-4 kluby, ale to mnie w ogóle nie interesuje. Ja uwielbiam dużą rywalizację.
Uwielbiam dużą rywalizację
W duecie z Tomaszem Zrajkowskim kwidzynianin zdobył złoto na 200 m i srebro na 1000 m.

Miniony rok startowy rozpoczął się dla Sławomira Lewalskiego od zawodów w Sztumie. W maju odbywały się tam 34 Międzynarodowe Długodystansowe Mistrzostwa Polski. Kwidzynianin wywalczył tam srebrny medal i tytuł wicemistrza Polski w K-1 na dystansie 5 km.

-Ten start pozytywnie mnie zaskoczył – mówi S. Lewalski. – Przebywałem wówczas w miejscach, gdzie nie mogłem trenować na wodzie. Stosowałem więc treningi zastępcze, a mimo to zdobyłem II miejsce przegrywając jedynie z Darkiem Bułkowskim oraz wyprzedzając Tomka Zrajkowskiego.

Pobudki o 6 rano i treningi w odległych miejscach

Kwidzyński kajakarz podkreśla jednak, że starty na długich dystansach traktuje jednak jako jeden z elementów przygotowań bazowych do sezonu. Od tych zawodów rozpocząłem bowiem swoje intensywne przygotowania do mistrzostw Polski. W międzyczasie wystartował również w sztumskim XXXII Memoriale im. Jana Raabe. Startujac w jedynce na 200 i 500 metrów wywalczył tam dwa złote medale.

-Niestety z powodu swojej pracy, od czerwca do ostatniej dekady sierpnia ciągle przebywałem na zgrupowaniach, więc cykl przygotowań do mistrzostw Polski był nieco utrudniony. Starałem się jednak trenować w każdej wolnej chwili. W efekcie będąc np. na zgrupowaniu kadry w Szczyrku wstawałem codziennie o 6 rano, aby potrenować w oddalonym o 15 km Żywcu. Po treningu na wodzie wracałem do Szczyrku na śniadanie, po czym w porze obiadowej po raz drugi wyruszałem nad wodę. Podobnie było w Kielcach, gdzie również znalazłem dwa akweny do treningów. Dopiero pod koniec sierpnia wróciłem do domu i trenowałem do samych mistrzostw Polski w Brachlewie – wyjaśnia Sławomir Lewalski.

Więcej w bieżącym wydaniu Kuriera Kwidzyńskiego (3 stycznia 2019)


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama