Do tej pory obydwa samorządy rozmawiały ze sobą przede wszystkim za pośrednictwem mediów. Aby przerwać mnożące się spekulacje i wzajemne oskarżenia przewodniczący rady gminy Edward Cykał zaprosił na sesję rady gminy burmistrza Andrzeja Krzysztofiaka. Gość z Kwidzyna podziękował za możliwość wzięcia udziału w sesji i wyjaśnienie spornych faktów dotyczących 42 ha ziemi, będących własnością miasta a leżących w granicach administracyjnych gminy Gardeja.
-Mamy ziemię ale nic się na niej nie dzieje. Pismo, które skierowałem do gminy miało stać się początkiem rozmów i dyskusji o jej przyszłości. Moje pismo odbiło się jednak szerokim echem w prasie dlatego chciałem się spotkać z wami. Sporne grunty graniczą z gminą miejską Kwidzyn. Do 2012 roku były to grunty rolne, a teraz zostały przekształcone na inwestycyjno-usługowe. Jeśli te grunty trafią do nas to zyskamy nie tylko jako miasto ale zyska też cały powiat. Na pewno nie jest moim celem antagonizowanie naszych społeczności – powiedział na wstępie Andrzej Krzysztofiak.
Trzy możliwości rozwiązania patowej sytuacji
Burmistrz przedstawił trzy możliwości wykorzystania tej ziemi. Pierwsza możliwość to sytuacja, w której wszystko zostaje tak jak jest obecnie. Druga propozycja to odkupienie od Kwidzyna tej ziemi przez gminę Gardeja. Jest i trzecia propozycja, do której miasto się najbardziej skłania czyli przesunięcie granic Kwidzyna o 55 ha.
-Chciałbym aby samorząd gminy Gardeja przychylił się właśnie do tej propozycji. Katalog ofert jest otwarty więc można zasiąść do rozmów. Kiedyś te rozmowy trzeba zacząć, a ja nie jestem konkwistadorem. Chcemy z gminą Gardeja rozmawiać wspólnie, bo to jest nasza mała ojczyzna – podkreślał burmistrz Andrzej Krzysztofiak.
Rady Dariusz Szudziński miał zupełnie inne zdanie niż włodarz Kwidzyna. Według niego gmina Gardeja, przekazując 30 lat temu ziemię pod budowę szpitala, ma z tego tytułu same straty.
Dobrze, że szpital tam nie powstał
Andrzej Krzysztofiak stwierdził, że nie on jest winnym tego, że ktoś wówczas te ziemie przekazał pod budowę szpitala.
-Dobrze, że koncepcja budowy szpitala upadła. Tam, gdzie miał być szpital dziś istnieją fabryki, które dają zatrudnienie, również mieszkańcom gminy. Zanim powstał tam np. Jabil, miasto musiało ze swoich środków wybudować drogę, która kosztowała 1,5 mln zł. - dodał burmistrz Krzysztofiak.
Radny Łukasz Kowalczyk stwierdził, że na razie sytuacja jest patowa, ale wartością dodaną mogą być miejsca pracy.
-Trzeci wariant przedstawiony przez burmistrza to najlepszy sposób rozwiązania tej sytuacji. Korzystny także dlatego, że mieszkańcy gminy Gardeja pracują w Kwidzynie. Nie rozumiem tylko dlaczego w piśmie o zmianie granic są również wskazane grunty prywatne? - mówił Łukasz Kowalczyk.
Miasto kopi kruszyć nie będzie
Andrzej Krzysztofiak wyjaśnił, że prywatni właściciele 15 ha także złożyli wniosek o włączenie ich własności w granice Kwidzyna.
-Przy tym wniosku nie będziemy się upierać i kruszyć kopi o te ziemie. Nie tylko dla miasta ważne jest obniżenie bezrobocia. Nie jest też tajemnicą, że całkiem niedawno firmy elektroniczne chciały opuścić Kwidzyn, ale uratował nas most na Wiśle – dodał burmistrz Krzysztofiak.
Radny Zbigniew Duszyński zauważył, że burmistrz Krzysztofiak sam sobie zaprzecza, mówiąc o pozyskaniu inwestora.
-Jeśli nie przyjdzie inwestor to czy miasto ma pomysł co zrobić z tą ziemią? A może sprzedacie to potem na działki mieszkaniowe, bo Kwidzyn jest za ciasny? Od tamtego czasu, kiedy Gardeja przekazała ziemie, miasto nie przeprosiło gminy za te ziemie. Kwidzyn jest mało wiarygodny – stwierdził radny Duszyński.
Burmistrz nie pozostał bierny na uwagi radnego. Zaznaczył, że nie bardzo wie za co Kwidzyn ma przepraszać Gardeję.
-Jeśli ma to pomóc w negocjacjach to ja mogę przeprosić. Oczywiście, istnieje ryzyko, że nie uda nam się znaleźć inwestora. Gmina jak chce pozyskać inwestora to zachowuje się tak jak panna na wydaniu – odpowiedział burmistrz Krzysztofiak.
W dyskusji o spornym kawałku ziemi głos zabrał również przewodniczący rady gminy Edward Cykał. Podkreślał, że uzbrojenie tego kawałka ziemi pod wymagania potencjalnego inwestora to bardzo duże pieniądze i gminy Gardeja w tej chwili nie stać na takie wydatki.
Nic tam nie powstało i nic nie powstanie
W dyskusję o ziemi w Bądkach włączył się także sekretarz gminy Jan Sadowski. Poinformował, że radni, którzy się przed nim wypowiadali już podjęli decyzję i on już się im nie dziwi.
-Panie burmistrzu tak pięknie pan zaczął - trzeba rozmawiać. Napisaliśmy pismo i „bujajcie się panowie”. A pan wójt nawet nie wiedział, że pan burmistrz przybędzie na tę sesję. Przez 12 lat nic tam nie powstało i nic tam nie powstanie. Taka jest rzeczywistość. Na terenie Kwidzyna jest tyle miejsc po byłych zakładach. Powinniśmy jednak rozmawiać poważnie – powiedział Jan Sadowski.
Do zarzutów, że wójt nie był poinformowany o zaproszeniu burmistrza na sesję odniósł się Edward Cykał.
-Panie sekretarzu, jeśli pan nie jest czegoś pewny to niech pan nic nie insynuuje. Informowałem m.in. na komisjach o zaproszeniu burmistrza Krzysztofiaka – wyjaśnił przewodniczący Cykał.
Do zarzutów „bujajcie się panowie” wypowiedzianych przez sekretarza Sadowskiego odniósł się natomiast Andrzej Krzysztofiak.
-To jest retoryka, którą pan stosuje. Mnie by to nie przeszło przez myśl, a już na pewno z moich ust nie usłyszy pan nigdy „bujajcie się”. Z pańskich ust już raz usłyszałem to na sesji rady miasta. Gospodarzem sesji jest przewodniczący, który ustala jej program. Na ręce przewodniczącego złożyłem pismo zgodnie z ustawą o samorządach. Proszę mi z tego powodu nie czynić zarzutu – odpowiedział burmistrz Krzysztofiak.
Należy rozmawiać, a nie się obrażać
Również przewodniczący Edward Cykl zwrócił uwagę sekretarzowi Sadowskiemu.
-Panie sekretarzu rada gminy podejmuje decyzje poprzez głosowanie. Nie może pan mówić, że już jakaś decyzja zapadła bowiem jeszcze nic nie głosowaliśmy. Decyzja w sprawie przesunięcia granic może być podjęta tylko na podstawie porozumienia pomiędzy dwoma samorządami. Bez takiego porozumienia rada gminy takiej decyzji nie podejmie. Władnymi do podpisania takiego porozumienia są wójt i burmistrz – uspokoił sekretarza Edward Cykał.
Do słów sekretarza Jana Sadowskiego odniósł się również radny Robert Wiśnioch. Podkreślił, że słowa sekretarza go zbulwersowały.
-Skoro pan sekretarz prosi innych żeby przepraszali gminę za coś co było wiele lat temu to powinien najpierw przeprosić ludzi, których sam obraża. Jako radny, żadnej decyzji nie podjąłem, a do rozmów zawsze warto usiąść. Myślę, że należy rozmawiać a nie się obrażać. Panu sekretarzowi łatwo przychodzi ten język. Widać, że pan nie jest mieszkańcem gminy Gardeja. Za jakiś czas wróci pan tam gdzie mieszka a my zostaniemy bez żadnych miejsc pracy i bez inwestycji. Warto się zastanowić i budować dobre relacje z Kwidzynem – ripostował radny Robert Wiśnioch.
Wójt będzie bronił gminy i dobra jej mieszkańców
Głos w tej sprawie zabrał także wójt Kazimierz Kwiatkowski. Zauważył, że jako wójt musi bronić gminy. Dodał, że ludzie sami to ocenią jak kto postępuje, kto jest za gminą Gardeja, za jej rozwojem. Przypomniał, że radni przysięgali pracować dla tej gminy.
-Po raz kolejny jako wójt muszę bronić interesów gminy dla dobra jej mieszkańców. Już nikt nie pamięta co się działo kilka lat temu, kiedy broniliśmy 600 ha najbardziej intratnych terenów. Niestety, szybko zapominamy o tym to co się wtedy działo. Burmistrz nie przyjechał wtedy do mnie, nie było żadnych rozmów. O dzisiejszej sesji dowiedziałem się natomiast w piątek, z materiałów. W dobrym tonie należało iść do gospodarza, a tym gospodarzem w demokratycznych wyborach został wybrany Kwiatkowski. W Kwidzynie gospodarzem jest burmistrz Andrzej Krzysztofiak, szanujemy burmistrza i prosimy o szacunek dla gminy Gardeja. Zastanawiałem się często jak długo w naszym kraju tak będzie, że bogaty chce zniszczyć biedniejszego. Dla dobra całego powiatu musi być współpraca. Nie jest w modzie kłócić się. Chcemy być dobrym sąsiadem Kwidzyna, bo ja tam mam również swoje nieruchomości. Nie pozwolę jednak ograbić swojej gminy, w której się urodziłem. Nie chciałbym też, aby słowa, które padły na tej sesji dzieliły nasze samorządy, mnie z burmistrzem i mieszkańcami. Jesteśmy przyjaciółmi miasta Kwidzyna, mamy tam swoje rodziny, gros mieszkańców gminy tam również pracuje. Będę robił wszystko, aby nie dopuścić do takiej niesprawiedliwości – poinformował wójt Kazimierz Kwiatkowski.
Miasto nie jest wrogiem ani obszarnikiem
Burmistrz Andrzej Krzysztofiak przypomniał, że miasto nic nie robi wbrew prawu. Korzysta tylko z obowiązujących przepisów.
-Kaziu, najbardziej wsłuchałem się w twoje ostatnie słowa, kiedy powiedziałeś że chcemy być przyjaciółmi. To z całej twojej wypowiedzi cenię najbardziej. Nie można używać takiej retoryki, że gmina coś na tym straci. Chciałbym abyśmy w takim tonie rozmawiali jak przyjaciele. Nie traktuj nas jako wrogów, obszarników. Wcale nie jesteśmy tak bogatym miastem jak mówisz. Chciałbym, aby słowo, którego użyłeś – przyjaciele - było mottem początku naszych rozmów – podkreślił burmistrz Andrzej Krzysztofiak.
Napisz komentarz
Komentarze