-Już po raz szósty możemy spotkać się na konferencji przybliżającej „świat Kresów”. Tradycyjnie zaczynamy przy symbolicznej mogile Kresowian, tu na cmentarzu komunalnym. Przychodząc pod ten pomnik pamiętamy o naszych przodkach, których prochy spoczywają na kresowych cmentarzach, którzy oddali życie broniąc ziemi ojców. Wspominamy tych, którzy zostali bestialsko zamordowani przez ukraińskich nacjonalistów – powiedział Andrzej Mosiejczyk prezes prabuckich kresowiaków.
Spotkanie przy pomniku upamiętniającym wsie i osady, skąd przyjechali do Prabut i pobliskich miejscowości dawni kresowiacy, miało jeszcze jeden symboliczny wymiar. Kazimiera Siewior, pochodząca z Gdakowa, ufundowała kapliczkę, w której umieszczono dwa krzyże z domów rodzinnych jej dziadków, które zostały na Wołyniu.
-Jestem wnuczką zabużaka, który organizował transport z Niemowicz w 1945 roku. Mój dziadek, Zygmunt Krasiński pomagał wtedy w Niemowiczach. Do dziś stoi tam pompa z której czerpano wodę, aby się napić. Przez trzy dni, ci co ocaleli z pogromów, ukrywali się w pobliskim lesie, w obawie przed atakami ze strony ukraińskich nacjonalistów. Tam czekali na wagony, którymi potem dotarli do Kwidzyna. Bali się jednak wysiąść na kwidzyńskiej stacji, bo pobliskie lasy przypominały im rodzinne strony i straszliwe mordy dokonywane przez Ukraińców. I tak moi dziadkowie dotarli do Prabut, a następnie do Gdakowa. Moi dziadkowie przekazali krzyże z ich domów rodzicom, a oni mi. Zastanawiałam się co zrobić z tymi cennymi rodzinnymi pamiątkami. I postanowiłam umieści je w tym miejscu, gdzie istnieje pomnik przypominający nasze rodzinne wsie – powiedziała Kazimiera Siewior.
Więcej znaleźć można w najnowszym - 38 numerze "Kuriera Kwidzyńskiego" (z dnia 23 września).
Napisz komentarz
Komentarze