-Wśród zgłoszonych ofert są między innymi kierowca, sprzedawca, pracownik produkcji, referent, handlowiec, wulkanizator, operator urządzeń rozdrabniających, magazynier, operator urządzeń, kucharz, serwisant urządzeń biurowych, murarz, elektryk i kontroler jakości. Tylko w tej chwili, gdyż oferty aktualizowane są co dziesięć minut, pracodawcy szukają 106 osób do pracy, w tym niektórzy po kilka osób. Osoby bezrobotne posiadające kwalifikacje znalazły już pracę. W naszym zasobie zostały osoby bez kwalifikacji i takie, które mają umiarkowaną ochotę na podjęcie pracy. Nieszczęściem nowelizacji ustawy jest profilowanie bezrobotnych. Pierwsi profil, to Ci najlepsi, którymi w zasadzie nie powinniśmy się zajmować. Drugi profil, to osoby bezrobotne wobec których możemy stosować wszystkie dostępne instrumenty, związane z aktywizacją zawodową. Trzeci profil dotyczy osób bezrobotnych, które powinniśmy aktywizować specjalnymi metodami. Stanowią one ok. 70 proc. wszystkich zarejestrowanych, a ja nie mam prawa skierować ich do pracy. To niedorzeczny zapis w ustawie, przez który zatykają się wszystkie urzędy pracy w Polsce. Osoby te muszą być objęte specjalnymi programami, które są długotrwałe, mało wydajne i bardzo kosztowne - twierdzi Jerzy Bartnicki, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Kwidzynie.
Nowelizacja to ślepa uliczka
Szef kwidzyńskiego urzędu pracy dodaje, że realizacja tego typu programów, którymi objęte są osoby z trzeciego profilu, trwa kilka miesięcy.
-Nie ma to sensu i wychodzi na to, że najlepiej jakby te osoby same szukały sobie pracy. Jest to grupa, która w większości pracuje w szarej strefie. U nas rejestruje się tylko po to, aby uzyskać ubezpieczenie zdrowotne. Takie osoby nie chcą zmienić swojego statusu, bo jest im z nim wygodnie, a ja nie mam narzędzi, które pozwoliłby mi skierować takie osoby do legalnej pracy. To nie jest tylko problem powiatu kwidzyńskiego, ale także innych powiatów. Pan minister przysłał nawet ostatnio pismo, żebyśmy nie byli tacy rygorystyczni, w przestrzeganiu zapisów ustawy, w tym zakresie. Już wiosną sygnalizowałem, że dostępne narzędzia pozwalają mi aktywizować najwyżej 100 takich bezrobotnych rocznie. W przypadku dwóch tysięcy osób zajmie to 20 lat. Więcej osób w tym czasie przejdzie na emeryturę niż zostanie objętych aktywizacją zawodową. Nowelizacja wprowadziła nas w ślepą uliczkę - uważa Jerzy Bartnicki.
Biurokracja bierze górę nad życiem
Dyrektor PUP w Kwidzynie podkreśla, że poziom bezrobocia nie będzie się już dalej obniżał tak szybko.
-Osiągamy pewien pułap, który trudno będzie przekroczyć. Pracodawcy, aby znaleźć odpowiednie osoby do pracy, muszą już konkurować z przedsiębiorstwami na zachodzie Europy - twierdzi Jerzy Bartnicki.
Obecnie urząd pracy może osobom bezrobotnym proponować staże oraz dotacje na rozpoczęcie działalności gospodarczej, a pracodawcom refundację kosztów, związanych z utworzeniem stanowiska pracy. Według Jerzego Bartnickiego, mimo że w tym roku urząd ma do dyspozycji ponad 10 mln zł i mniejszą liczbę bezrobotnych, to prawdopodobnie pieniędzy tych nie będzie można wykorzystać w całości.
-Mamy dziewięć różnych źródeł finansowania i w każdym są jakieś „widełki”. Nie mogę przenosić środków pomiędzy programami i będziemy prawdopodobnie musieli oddać część pieniędzy, które z powodzeniem mógłbym wykorzystać na inne zadania. Problem ten dotyczy wszystkich urzędów pracy w kraju. Znowu „papierologia” bierze górę nad życiem. Poza tym pieniądze muszą być dzielone pomiędzy różne grupy wiekowe czy czas pozostawania bez pracy. Nie jest więc tak, że mogę pomóc każdemu, dowolnie dysponując środkami, które mam do dyspozycji. Otrzymaliśmy obecnie 200 tys. zł na roboty publiczne. Samorządy przedstawiły nam swoje potrzeby w tym względzie. Jeżeli nie będzie chętnych do robót publicznych, to nie wydam tych pieniędzy. Co z tego, że są chętni na inny rodzaj aktywizacji, skoro nie mogę tam skierować pieniędzy, które pozostaną z tego zadania. Poza tym zamiast rozliczać jedno źródło finansowania, muszę rozliczać dziewięć. Mamy więc z tym sporo pracy - mówi Jerzy Bartnicki.
Warszawa narzuca swoje rozwiązania
Według szefa kwidzyńskiego PUP urząd powinien mieć swobodę w wydawaniu pieniędzy, kierując je tam, gdzie są określone potrzeby.
-Zaczyna nas to irytować, gdyż to Warszawa narzuca urzędom pracy rozwiązania, nie biorąc pod uwagę zróżnicowanych potrzeb, w różnych powiatach - podsumowuje Jerzy Bartnicki.
Napisz komentarz
Komentarze