niedziela, 5 maja 2024 22:02
Reklama
Reklama

Na trybunach wisiała płachta z napisem „trener do dymisji”

MMTS Kwidzyn po raz czwarty stanął na podium Mistrzostw Polski seniorów w piłce ręcznej. Po raz trzeci kwidzynianie wywalczyli brąz pokonując w tym roku Azoty Puławy 3:2. W decydującym spotkaniu rozegranym w Puławach czerwono-czarni wygrali 28:29. Po zwycięskim meczu rozmawialiśmy z Krzysztofem Kotwickim, trenerem MMTS Kwidzyn.
Na trybunach wisiała płachta z napisem „trener do dymisji”

-Wielkie gratulacje! MMTS zdobył to, w co oprócz Pana i zawodników chyba nikt nie wierzył.

- Myślę, że to należy podkreślić i kilka razy przypomnieć, że tej wiary niektórym trochę zabrakło. Przypomnę, że nawet na trybunach wisiała płachta z napisem „trener do dymisji”.

Ja natomiast od początku mówiłem, że będzie to inny zespół, ale niekoniecznie słabszy. Wszyscy jednak spisywali nas na straty, mieliśmy walczyć o ósemkę, ale są to naprawdę wartościowi chłopcy i to oni decydowali o kształcie tego zespołu. Mimo serii dość nieprzyjemnych kontuzji, które wybijały nas z tempa naszego grania, mimo wszystkich przeciwności, po raz szósty znaleźliśmy się w czołowej czwórce i po raz czwarty zdobyliśmy medal, za co szacunek i chwała chłopakom. Szczególnie jestem pełen podziwu dla tych zawodników, którzy odchodzą z klubu. Gdzieś tam słyszałem, że mogą nie chcieć grać, że może im nie zależeć. Oni jednak udowodnili, że są prawdziwymi profesjonalistami. Suchy, Orzech, Mysza, Paka, a także Patryk Rombel, który po zakończeniu sezonu kończy swoją karierę - oni wszyscy w jakimś stopniu decydowali o kształcie tego zespołu i jest to ich wspólny sukces. Sukces zawodników, działaczy, bo wszystko jakoś się kręci oraz miasta i tu również należałoby podziękować burmistrzowi. Należy podkreślić, że w dzisiejszym dniu położyliśmy taką wisienkę na torcie, którym było Mistrzostwo Polski juniorów młodszych, Mistrzostwo Polski juniorek młodszych, VIII miejsce juniorów starszych i III miejsce juniorek starszych. Praca z młodzieżą w Kwidzynie realizowana jest zatem wzorowo.

Warto w tym miejscu dodać, że jesteśmy jednym z nielicznych zespołów grających w lidze bez obcokrajowców. Bazujemy na młodych chłopakach, którzy przychodzą do nas, żeby się pokazać i dorastają tutaj wykonując dobrą robotę na boisku. Działamy więc trochę w przeciwieństwie do różnych klubów, które kupują gwiazdy, robią różne ruchy transferowe i mają dużo większe budżety. Ja jestem jednak zwolennikiem spokojnej głowy i spokojnej pracy oraz wiary w to, że robi się coś dobrego. Dzisiaj udowodniliśmy chyba, że tak właśnie jest.

- Czy ciesząc się z tego medalu odbiera Pan to również jako swój osobisty sukces? Przyznam, że obserwowałem Pana i tak dość skromnie okazywał Pan swą radość.

- Ja z natury jestem raczej skromnym człowiekiem. Wiele osób zarzucało mi, że za mało krzyczę czy też zbyt rzadko reaguję impulsywnie. Ja po prostu wychodzę z założenia, że krzyczeć można na treningu, a nie podczas meczu.

Poza tym znam kwidzyńską publiczność już od 6 lat i nie są mnie w stanie czymś zaskoczyć. Pojawia się jednak pewna huśtawka nastrojów, gdy ktoś tam, nie wiem z jakich powodów, wywiesza jakieś szmaty na trybunach, a teraz chciałby się ze mną rzucać w objęcia. Wiem, że jest to prawo kibica i ja zawsze przyjmę konstruktywną krytykę, ale nie takie skrajności z jednej strony w drugą.

-Ale obiera Pan ten medal również jako swój sukces trenerski?

-Myślę, że to retoryczne pytanie. Zawodnicy jednak sami nie byli, gdzieś tam próbowałem ich przygotować. Podczas sezonu pojawiły się zarzuty, że zawodnicy nie są dobrze przygotowani motorycznie. Ostatnie mecze pokazały jednak, że tak nie jest i biegamy do końca. Przygotowani byliśmy bardzo dobrze, tylko często dyspozycja dnia decydowała o naszym graniu.

 

 

-Piąte spotkanie w Puławach, jak i cała rywalizacja o brązowy medal pokazała, że były to dwa wyrównane zespoły, choć te mecze w Kwidzynie wygrane 8 i 9 bramkami pokazywały, że czasem…

-Jak w boksie, jeden drugiego czasem dopadnie w narożniku.

-Jednak czy spodziewał się Pan aż takiej wymiany ciosów w tym decydującym spotkaniu w Puławach?

-Oczywiście. Spodziewałem się tego, bo od początku mówiłem, że spotkały się tutaj dwa wyrównane zespoły. Poza tym bardzo dobrze się znamy i raczej nie jesteśmy w stanie siebie zaskoczyć wprowadzanymi manewrami. To, że w Kwidzynie Daszek pojawił się na rozegraniu mogło rywali trochę zaskoczyć, ale myślę, że przygotowani na takie rozwiązanie, dlatego nam również grało się dość ciężko.

W przekroju całego sezonu trzeba powiedzieć, że te dwa zespoły zasłużenie spotkały się w walce o brązowy medal. Nie mówię o wahaniach formy drużyn ze Szczecina, Zabrza czy Mielca, bo były to zespoły które gdzieś tam miały dobry okres. Puławy cały czas okupowały trzecie miejsce i okrzyknięte zostały rewelacją ligi. My znaleźliśmy się tutaj trochę z tylnego siedzenia, ale najważniejsze, że udało nam się zdobyć medal i jesteśmy Mistrzami Polski klubów niskobudżetowych. Tylko to się liczy. Za parę lat nikt nie będzie pamiętał jak to wszystko przebiegało.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu kwidzyn1.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.
Komentarze
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama