Prelegenci byli tak przekonujący, że pan W. (imię i nazwisko do wiadomości redakcji) skusił się na zakup kompletu owej rewelacyjnej pościeli.
- Na pokaz pojechaliśmy z żoną, bo obydwoje dostaliśmy zaproszenia. Wysoka cena pościeli trochę nas zaskoczyła ale nasz syn jesienią będzie brał ślub, uznaliśmy, że taki prezent na pewno mu się przyda – opowiada pan W. - Komplet pościeli miał nas kosztować 3280 złotych, ale nie trzeba było zapłacić wszystkiego od razu. Firma rozkładała tę kwotę na miesięczne raty, po 130 zł każda. Podpisałem wstępną umowę ale nie dostałem kopii. Powiedziano mi, że umowa zostanie przesłana do mnie pocztą w ciągu tygodnia.
Przez kilka nastepnych dni bohater naszego artykułu spokojnie czekał na umowę. Nie przeczuwał, że dopiero "przygoda" z firmą Rossa dopiero przed nim
- Umowę otrzymałem dopiero po 40 dniach i co ciekawe, była to tylko kserokopia. Na dokumencie oprócz pościeli, był dopisany również komplet naczyń. Podczas prezentacji w Gardei owszem otrzymałem jakieś naczynia ale zapewniono mnie, że to prezent, taki gratis do pościeli. To jednak nie koniec, na fakturze przesłanej mi przez firmę Rossa była kwota 6850 zł! A przecież pościel miała kosztować 3280 zł. Przyjdzie nam wiec zapłacić za te gratisowe naczynia. Dobrze, że nie zgodziliśmy się na darmową wycieczkę, bo i to nam wówczas proponowano – opowiada zbulwersowany pan W.
To jednak nie był koniec kłopotów naszego Czytelnika. Kilka dni później skontaktował sie z panem W. bank, który poinformował go, że część danych ujętych w umowie kredytowej jest nieprawidłowa i dlatego bank zdecydował się odstąpić od umowy kredytowej na zakup kompletu pościeli. 24 kwietnia mieszkaniec gminy Gardeja otrzymał kolejne pismo z firmy Rossa, z którego dowiedział się, że mimo iż bank się wycofał z kredytowania, oni nie zgadzają się na wypowiedzenie umowy na zakup pościeli, bo upłynęło już 10 dni od jej podpisania.
- Jak ja mogłem wypowiedzieć firmie umowę w ciągu 10 dni, jeśli jej nie miałem. Dostałem ją dopiero po 40 dniach. Poza tym przy podpisywaniu dokumentu, nikt nic nie mówił, że mam 10 dni na wycofanie się. No nic, z bankiem jakoś się dogadałem i myślałem, że najgorsze już za mną. Myliłem się. Firma Rossa znów do mnie napisała, tym razem przysłali mi informację, że nie zgadzają się na zerwanie umowy i nakazują mi w trybie natychmiastowym zapłacić 4,6 tys.zł. Z tym wezwaniem udałem się do rzecznika praw konsumenta w Kwidzynie. Tam napisaliśmy pismo do poznańskiej firmy i na swój koszt odesłałem zakupione towary. Firma Rossa odmówiła przyjęcia przesyłki i całość, nierozpakowana, wróciła do mnie. Ponownie skontaktowałem się rzecznikiem praw konsumenta, który poradził mi, abym wystąpił do firmy Rossa z prośbą o przesłanie faktury za zakupione komplety pościeli i naczyń – informuje pan W.
Pan W. tak uczynił, ponadto dokładnie sprawdził korespondencję z firmą Rossą. Okazało się, że w pismach od nich jest kilka poważnych nieprawidłowości.
- Punkty, które ja powinienem wypełnić, są uzupełnione innym charakterem pisma. Ponadto w umowie jest podane nieprawdziwe nazwisko panieńskie mojej matki. W punkcie mówiącym o comiesięcznych wydatkach wpisano kwotę 50 złotych. Wielokrotnie dzwoniłem do Poznania ale przez telefon nie chciano ze mną rozmawiać. Proponowano napisanie pism i czekanie na odpowiedź. Więc zgodnie z sugestiami pracowników firmy pisma napisałem i czekałem aż do dnia, kiedy otrzymałem wezwanie do natychmiastowego wpłacenia prawie 7 tysięcy złotych. Moja emerytura to 800 złotych – dodaje pan W. - 7 tysięcy złotych to prawie mój roczny dochód.
O nieuczciwych praktykach poznańskiej firmy Rossa mieszkaniec gminy Gardeja postanowiłw końcu poinformować kwidzyńską prokuraturę.
- Nie wiem, czy moja walka z firmą Rossa zakończy się dla mnie sukcesem. Chce jednak ostrzec innych, aby nie dawali się naciągać na pokazy pościeli rehabilitacyjnej, cudownych naczyń czy darmowych wycieczek. Później może się okazać, że i tak za wszystko nawet to, co oferowano jako gratis, zapłacą z własnej kieszeni – dodaje na koniec pan W.
Z poznańską firmą Rossa próbowaliśmy się kilkunastokrotnie skontaktować. Numery kontaktowe znaleźliśmy na ich stronie internetowej. Na żaden nasz e-mail ani telefon nikt nie odpowiedział. Nagraliśmy się trzykrotnie na automatyczną sekretarkę, otrzymaliśmy potwierdzenie, że rozmowa została odsłuchana ale odzewu nie było żadnego.
Napisz komentarz
Komentarze