W Prabutach nie ma zawodowej straży pożarnej. Jej rolę pełni miejscowa jednostka OSP, która działa w ramach krajowego systemu ratowniczo-gaśniczego. Jeśli w Prabutach lub w pobliżu wybuchnie pożar lub wydarzy się wypadek na drodze, to miejscowi strażacy jako pierwsi wyruszają na ratunek. Rocznie takich wyjazdów jest nawet 150. Pożary i wypadki drogowe nie zdarzają się tylko w dzień, ale również w nocy, więc strażacy wzywani na akcję syreną alarmową budzą mieszkańców okolicznych domów. Do ostrej wymiany zdań pomiędzy miejsko-gminnym komendantem, radnymi i burmistrzem doszło podczas ostatniej sesji rady miasta.
Kto będzie ratował dobytek i życie ludzkie jak zabraknie strażaków?
Komendant Miejsko-Gminnej Ochotniczej Straży Pożarnej w Prabutach jest przerażony obecną sytuacją. Podkreśla, że może dojść do tego, iż prabucka jednostka OSP zostanie wyłączona ze struktur krajowego systemu ratowniczo-gaśniczego.
-Może dojść do takiej sytuacji, że prabucka jednostka nie będzie mogła uczestniczyć w akcjach ratujących życie i ludzki dobytek. Jeśli do tego dojdzie to Prabuty zostaną pozbawione pomocy ze strony strażaków. Wykreślenie z krajowego systemu ratownictwa będzie się wiązało także z utratą dofinansowania prabuckiej OSP. Ponowny powrót wcale nie jest taki łatwy. Siedem lat staraliśmy się aby do tego systemu włączyć OSP w Sypanicy – ostrzegał Marek Król, komendant OSP Prabuty.
Przewodniczący rady Piotr Janiewicz odrzucił zarzuty komendanta mówiące o tym, że radni nie chcą inwestować w straż. W uchwalonym na ten rok budżecie zaplanowano 50 tys. zł. na wykonanie dokumentacji, która będzie podstawą do modernizacji budynku remizy. Ale już dziś wiadomo, że przebudowa miejscowej remizy może kosztować nawet 2 mln. zł.
Burmistrz nie chce powierzyć bezpieczeństwa dzieciom!
Do zarzutów Marka Króla odniósł się także burmistrz Marek Szulc. Przypomniał, że od kiedy pamięta strażacy zawsze walczyli z burmistrzami, a on nie jest tu żadnym wyjątkiem.
-Jestem burmistrzem od roku i też już od nich obrywam. Na pewno w rozwiązaniu konfliktu pomiędzy strażakami, a urzędem nie pomoże rzucanie kluczami i rozwiązanie jednostki. To jest dziecinada, a ja nie mogę powierzyć sprawy bezpieczeństwa dzieciom. Jeśli ktoś nie potrafi się zachować, rozmawiać, nie ma cierpliwości, nie powinien nieść pomocy osobom w potrzebie. Chciałem rozmawiać ze strażakami, żeby jeszcze poczekać 2-3 lata i znaleźć nowe miejsce na remizę, postarać się o pieniądze z zewnątrz. Ale nie mam z kim rozmawiać. Czy ty Marku rzuciłeś kiedyś czapką strażacką o podłogę? Jeśli przekażemy 280 tys. zł. na budynek socjalny dla Pogoni Prabuty i 70 tys. zł. na OSP w Kołodziejach to świat nam się nie zawali – poinformował burmistrz Marek Szulc.
Wiceburmistrz Wojciech Dołęgowski stwierdził, że skoro strażacy chcą doprowadzić do rozwiązania swojej jednostki to remontowanie remizy nie ma sensu.
Piłka nożna jest bardziej dopieszczana niż bezpieczeństwo mieszkańców
Radny Andrzej Ochał odniósł się do zamieszania wokół prabuckiej straży na swoim blogu.
-Jedną z najważniejszych inwestycji jest na pewno remiza strażacka, bo to jest rzecz istotna dla bezpieczeństwa w Prabutach i okolicy. Strażacy walczą o nią już od kilku lat, nikt ich nie słuchał za poprzednich rządów i nie bardzo znajdują posłuch teraz. I nawet jeśli są oni czasami zbyt impulsywni, to nie można lekceważyć tych kilkunastu pasjonatów którzy ochotniczo, 24 godziny na dobę, dbają o bezpieczeństwo nas wszystkich! Bo jeżeli piłka nożna jest bardziej dopieszczana niż potrzeby strażackie, to ja odbieram to jako lekceważenie. Nowa remiza powinna być bowiem priorytetem na najbliższe lata, a w budżecie jest na nią przeznaczone zaledwie 50 tysięcy złotych. Zaraz możemy nie mieć OSP w Prabutach, bo strażacy głośno mówią że są już na skraju swojej cierpliwości i mogą po prostu podziękować za współpracę. Co wtedy? - pytał Andrzej Ochał.
Co wy chcecie remontować?
Dyskusja, o tym co się dzieje z prabucka strażą nie ominęła portali społecznościowych. Na jednym z nich ukazał się bardzo krytyczny wpis, w którym osoba pisząca, zarzuca wiele złego radnym i urzędnikom magistrackim.
-Głosy radnych i urzędników mówiące o tym, że postaracie się wyremontować remizę przy ul. Reymonta uważamy za śmieszne. Chciałoby się powiedzieć po męsku, a co wy chcecie remontować? Ten pęknięty i osiadający fundament? Tą pękniętą ścianę nośną? Tą zapadającą się podłogę w garażu, w którą systematycznie co kilka lat pompowany jest tonami beton? Ten parkiet w świetlicy, którego już nawet nie da się wycyklinować? Ten popękany eternit, który ze względu na przedszkole i zdrowie małych dzieci powinien być wymieniony już kilka lat temu? Tą drewnianą wieżę, która nadaje się tylko do rozbiórki ze względu na spróchniałą konstrukcje? - pyta internauta.
Mieszkańcy piszą petycję do rady miasta
Prawdziwa łyżkę dziegciu do zaognionej sytuacji dołożyli mieszkańcy, którzy mają swoje domy w pobliżu remizy OSP. Napisali do rady miasta pismo, w którym żądają przeniesienia remizy w inną część Prabut. Swój protest uzasadniają tym, że ich życie w pobliżu remizy OSP staje się koszmarem. Informują, że ponad 250 razy w ciągu roku strażacy uruchamiają sygnały wzywające ich do akcji. W tym podliczeniu jest 150 wyjazdów na działania ratowniczo-gaśnicze i co najmniej 100 razy na zbiórki. Do tego dochodzi czyszczenie sprzętu po akcjach, uruchamianie samochodu, itp. Udział strażaków w nocnych akcjach powoduje, że dzieci idą do szkoły niewyspane, podobnie jak osoby dorosłe do pracy. Hałas dobiegający z terenu remizy jest nie do zniesienia. Do tego dochodzą tankowania samochodów, co powoduje zanieczyszczenie środowiska naturalnego. Do studzienek kanalizacyjnych i do gleby dostaje się mnóstwo środków chemicznych i detergentów. Częstotliwość takich zdarzeń sięgnęła zenitu. Osoby protestujące nadmieniają, że istnienie OSP w Prabutach jest potrzebne, ale nie w tym miejscu. Proszą o przeniesienie straży w inny rejon miasta. Pod pismem podpisały się pod nim 53 osoby.
Sąsiedztwo remizy jest uciążliwe
Mieszkańcy ulicy Reymonta, z którymi rozmawialiśmy rozumieją strażaków, ale sąsiedztwo remizy nie jest dla nich powodem do spokoju. Wyjąca syrena, wyjeżdżające do akcji wozy bojowe szczególnie w nocy potrafią ich wybić ze snu.
-Podpisałam się pod tym pismem bo chciałabym, aby remiza została przeniesiona w inne miejsce. Po tylu latach mieszkania przy remizie już się jednak przyzwyczaiłam do tego, że w środku nocy wyje syrena i strażacy wyjeżdżają do akcji. Na szczęście nie zawsze się budzę z tego powodu – odpowiada mieszkanka ulicy Reymonta.
Inna osoba, którą poprosiliśmy o wypowiedź miała zupełnie odmienne zdanie. Dla niej remiza OSP w tak bliskim sąsiedztwie domów mieszkalnych jest niezmiernie uciążliwa.
-Rozumiem strażaków, że chcieliby aby remiza została przeniesiona. Oni także narzekają, że mają problemy ze swobodnym wyjazdem na akcję. Tak bliskie sąsiedztwo jest jednak dla nas uciążliwe. Zwłaszcza wyjąca w nocy syrena potrafi człowieka wyrwać ze snu. Ciężko byłoby na ulicy Reymonta znaleźć kogoś, komu to byłoby obojętne. W promieniu 200 metrów każdy będzie za tym aby strażaków przenieść w inne miejsce – dodaje pan Bogdan, mieszkaniec ulicy Reymonta.
Napisz komentarz
Komentarze