Batalia o powrót wody do największej rzeki powiatu kwidzyńskiego toczyła się przez kilka miesięcy. Brak opadów i bezdeszczowe lato spowodowało, że Liwa po prostu przestała płynąć. Początkowo szukano winnych po stronie bobrów, ale szybko się okazało, że te stworzenia raczej nie odpowiadają za brak wody w rzece. Dopiero po kilku wizjach lokalnych udało się dowieść, że głównym winowajcą jest tama na jeziorze Gaudy koło Kamieńca (pow. iławski). Najzwyczajniej została zamknięta, aby poziom wód w istniejącym tam rezerwacie przyrody za bardzo się nie obniżył. Prabuckie władze zaangażowały do walki o wodę nie tylko powiatowych urzędników, posła czy senatora, ale również Ministerstwo Środowiska. Były minister ochrony środowiska Maciej Grabowski powiadomił o nielegalnym piętrzeniu wody prokuraturę w Iławie. Tamy zostały odblokowane i woda z jeziora wróciła do koryta rzeki. Ponadto zarządca rzeki na terenie gminy Susz został zobowiązany do systematycznego usuwania bobrowych tam.
Reklama
Liwa ponownie płynie
W ubiegłym roku na łamach „Kuriera kwidzyńskiego” kilkakrotnie pisaliśmy o tym, że Liwa przestała płynąć na odcinku kilku kilometrów. Teraz możemy poinformować, że największa rzeka w powiecie kwidzyńskim powróciła do swojego naturalnego koryta. Otwarcie jazów na jeziorze Gaudy koło Kamieńca (pow. iławski) przywróciło bowiem naturalny nurt rzeki.
- 13.01.2016 09:01 (aktualizacja 01.04.2023 10:53)

Reklama
Napisz komentarz
Komentarze