Każdy, kto przejeżdża przez Kołodzieje, nie może nie zauważyć pnących się ku górze murów przyszłej remizy strażackiej. Każdego dnia, głównie po południu, bez względu na warunki atmosferyczne, można tam zobaczyć kilka osób ubranych w robocze ubrania. Nie jest to jednak żadna firma budowlana, ale miejscowi strażacy, mieszkańcy Kołodziej, Pólka czy Gilwy, którzy sami budują remizę strażacką.
Budynku nie stawiają amatorzy
-Niech pan nie myśli, że budynek stawiają amatorzy. Wśród nas są murarze, zbrojarze, tynkarze i cieśle, ludzie z wieloletnim doświadczeniem, którzy wiedzą jak postawić taki budynek. Tu nie może być żadnej fuszerki, bo za kilkanaście miesięcy będzie on służył nam, strażakom – odpowiadają.
Na pytanie, skąd pomysł, żeby bez pomocy specjalistycznej firmy budowlanej, zacząć budowę remizy, z odpowiedzią nie mają problemu. Zgodnie twierdzą, że chcą udowodnić wielu niedowiarkom, że jeśli znajdzie się grupa zgranych ludzi, to można wybudować taki budynek samemu.
-Pracują tu mieszkańcy, strażacy i nie tylko. Kto może, to pomoże. W pewien sposób cierpią na tym nasze rodziny, bo jeśli jest coś do zrobienia w domu, na polu czy w ogrodzie, to trzeba to wykonać szybko i jeszcze jechać na budowę remizy. Nasze małżonki są jednak wyrozumiałe. Wiedzą, że ta remiza będzie naszą wspólną dumą. I jeśli nam władze nie będą przeszkadzały to będziemy budować bez problemów. Chcemy pokazać, że nową remizę wybudujemy siłą samych mieszkańców – odpowiadają.
Wszystko zaczęło się od tego, że 4 lata temu pojawił się pomysł, aby wymienić starego strażackiego żuka na jakiś nowszy, a przede wszystkim większy, samochód. Jak się okazało nie było to takie proste. Jak bowiem większy samochód miałby wjechać do niewielkiej starej remizy? Ktoś zaproponował wówczas, aby podwyższyć dach. Pomysł ten jednak szybko upadł, bo koszty takiej przeróbki byłyby ogromne. Kiedy w garażu stał tylko żuk z osprzętem, miejsca było dość sporo. Jednak nowy wóz bojowy już by się nie zmieścił.
Stal pozyskali ze starych słupów energetycznych
Przysłowiową pierwszą łopatę na budowie wbili 28 lutego. Zakasali rękawy, zburzyli starą remizę, uporządkowali plac budowy i zaczęli budować nowy obiekt. Niestety w trakcie przygotowywania terenu pod budowę i stawiania fundamentów pojawiły się problemy. Okazało się, że pod starym budynkiem położone były dreny odprowadzające wody gruntowe, które nie były zaznaczone na planach geodezyjnych. Dodatkowo zakupiono zbyt mało stali potrzebnej do budowy budynku. Ciekawostką jest natomiast to, że brakującą stal pozyskali ze starych słupów elektrycznych.
-Energetycy wymieniali zniszczone słupy energetyczne, które miały iść do utylizacji. Otrzymaliśmy od nich te słupy. Choć były betonowe, to w środku znajdowała się dobra stal. Rozkuwaliśmy więc każdy słup i odzyskiwaliśmy potrzebną nam stal do fundamentów czy wieńca na budynku – informuje Bogusław Pajewski, komendant kołodziejskich strażaków.
Ich własny wkład w budowę remizy to 260 tys. zł.
W ubiegłym roku z budżetu gminy strażacy w Kołodziejach otrzymali dotację w wysokości 70 tys. zł. W tym roku jest to kolejne 50 tys. zł. Jak podkreślają, jest to wkład samorządowy.
-Wyburzenie starej remizy, wykonanie kompletnej dokumentacji nowego obiektu, nadzór nad budową ze strony inspektora nadzoru, zakup wszystkich materiałów potrzebnych do postawienia budynku i wszelkie inne prace budowlane to koszt 380 tys. zł. Jeśli od tej kwoty odejmiemy pieniądze, które na konto OSP przekazało miasto Prabuty to z prostego rachunku wynika, że nasz wkład własny wynosi 260 tys. zł. To jest nasza codzienna praca, za którą nikt z nas nie otrzymuje wynagrodzenia – informuje Stanisław Anders, prezes OSP w Kołodziejach.
W tym roku chcą zamknąć dach, wstawić drzwi, okna czyli postawić tzw. stan surowy. Planują także wylać posadzkę, aby można było wstawić nowy wóz bojowy. Nie wszyscy jednak wiedzą, że kołodziejscy strażacy nowy samochód już kupili. To Renault, rocznik 1994 z przejechanymi 21 tys. km., ośmioosobową kabiną i zbiornikiem mogącym pomieścić 3 tys. litrów wody.
-Nowy, choć używany wcześniej, samochód kupiliśmy za nasze strażackie pieniądze. Ekwiwalenty pieniężne, które otrzymywaliśmy za udział w akcjach ratowniczych, przekazywaliśmy na konto naszego strażackiego stowarzyszenia. Strażacy od lat zasiadają także w komisjach wyborczych więc zarobione tam pieniądze także były wpłacane na to konto. Z jednych tylko wyborów i udziału w komisjach, nasi druhowie wpłacali 4 tys. zł. – dodaje Bogusław Pajewski.
Wszelkimi sposobami popularyzują pracę strażaków
Rafał Pomarański dodaje, że gdy podliczano rok 2015 to okazało się, że na konto stowarzyszenia wpłynęło aż 100 tys. zł.
-Za te pieniądze dokupiliśmy sporo nowego sprzętu, który systematycznie uzupełniamy. Jako jednostka OSP wyjeżdżamy niewiele, czasami 10 razy w ciągu roku. Działo się tak jednak tylko dlatego, że nasz stary żuk nie przystawał już do dzisiejszych realiów. Dzięki temu, że z własnych środków kupiliśmy sporo nowych strażackich wężów bardzo często w trakcie pożarów zabezpieczaliśmy jednak wodę innym jednostkom. Chociaż tych wyjazdów mamy mało to jednak jesteśmy cały czas obecni w naszym lokalnym społeczeństwie. Organizujemy spotkania dla mieszkańców, strażacy pojawiają się także w szkole, kupujemy także dzieciom piłki czy drobny sprzęt. Staramy się więc wszelkimi sposobami popularyzować pracę strażaków, aby w przyszłości ktoś kiedyś nas zastąpił – mówi druh Rafał Pomarański.
Kiedy odwiedziłem strażaków spotkałem ich przy przygotowywaniu zbrojenia na wieniec. Tego dnia na budowie pracowali: Rafał Pomarański, Stanisław Anders, Bogusław Pajewski, Zbigniew Klimek, Tomasz Anders, Adam Kłosowski oraz Jacek Orzechowski. Budowniczowie poprosili również o wymienienie także dwóch innych druhów, którzy przy budowie nowej remizy są praktycznie każdego dnia. To Adam Kłos i Tadeusz Bomba.
Napisz komentarz
Komentarze