sobota, 27 kwietnia 2024 20:17
Reklama

Stan wojenny skutecznie podzielił Polaków. Wywiad z opozycjonistą Sierpnia '80 i lat stanu wojennego

Rozmawiamy z Tadeuszem Wilczarskim członkiem zarządu FPS „Polmo” i NSZZ „Solidarność” w sierpniu '80 w Tczewie. Pytamy o to jak zapamiętał pierwsze dni strajku i co oznaczało utworzenie „Solidarności”. Czy robotnicy i on sam czuli się zagrożeni?
Stan wojenny skutecznie podzielił Polaków. Wywiad z opozycjonistą Sierpnia '80 i lat stanu wojennego

Autor: W. Mocny

Na początek proszę powiedzieć parę słów o sobie naszym czytelnikom.

- Jestem rodowitym tczewianinem. Inżynierem FPS Polmo. Jestem żonaty mamy dwie córki i pięcioro wnucząt. Pracowałem w Fabryce Przekładni Samochodowych FPS POLMO w Tczewie. Tam pracowałem i wychowywałem się przez 22 lata. W 1985 r. przeniosłem się do Naczelnej Organizacji Technicznej w Gdańsku, gdzie działam do dziś. Zrzesza ona techników i inżynierów, którzy zajmują się promowaniem rozwiązań technicznych. Jako rzecznik patentowy udzielam pomocy firmom w zgłoszeniach przedmiotów własności przemysłowej. Prowadzę rodzinną Kancelarię Patentową. Współpracujemy z Urzędami Patentowymi RP, Europejskim Urzędem Patentowym w Monachium w zakresie patentów europejskich, z Urzędem EUIPO Alicante w zakresie znaków towarowych i wzorów przemysłowych wspólnotowych.


 

Strajk w FPS „Polmo” rozpoczął się w lipcu 1980 r. Jako jedno z pierwszych wystąpień przeciwko komunizmowi w 1980 r. Co pan czuł, jakie myśli pojawiały się wówczas?

- 2 lipca 1980 r. w FPS Polmo w Tczewie doszło do ogłoszenia strajku będącego pokłosiem podwyżek cen żywości, co znalazło odbicie w zakładowej stołówce. Wszystko zaczęło się w Narzędziowni za sprawą robotników takich jak Staśkowski, Landowski, Gajewski, Śliwka i inni. Po narzędziowni do strajku zaczęły przyłączać się inne wydziały. Ja w tym czasie byłem w delegacji w Lublinie. Tam też właśnie w lipcu odbywał się strajk w FSC. Pracownicy FPS rozpoczęli w sierpniu strajk solidarnościowy, który dotyczył walki o wolność i godność ludzi pracy. Strajk jako ogólnopolski zakończył się podpisaniem porozumień zwanych porozumieniem sierpniowym. Tamta wolność, wynikająca z Sierpnia '80 trwała zaledwie 1,5 roku.


 

Jakie było znaczenie lipcowego strajku w Tczewie dla późniejszych porozumień sierpniowych, zwłaszcza w czasach stanu wojennego i dzisiaj?

- Lipcowy strajk był typowo socjalnym roszczeniem i miał zasięg lokalny. Komunistyczna władza cofnęła podwyżki i wyciszyła sprawę. Strajki sierpniowe miały charakter ogólnopolski i miały charakter solidarnościowy. Należy zaznaczyć, że wówczas do Solidarności zapisało się 10 milionów ludzi pracy na 12 milionów pracujących. Włączając w to rodziny pracowników to była potężna liczba, która wyraziła swój sprzeciw wobec władzy komunistycznej. Rozpoczęliśmy działania gospodarcze w naszej Fabryce. Wprowadziliśmy Radę Pracowniczą jako organ przedstawicieli pracowników. Tworzyliśmy pierwsze niezależne Stowarzyszenie Przemysłu Motoryzacyjnego. Pierwsze posiedzenie odbyło się w Kielcach. Tam też były różne głosy co do budowania nowych struktur zrzeszeniowych. Za namową jednego z uczestników spotkania zarządziłem przerwę i poprosiłem, by weszli na salę tylko ci którzy są za tworzeniem niezależnego zrzeszenia. Okazało się, że tylko jedna osoba, która była przeciwna nowej strukturze nie weszła na salę. Rozpoczęło się konstruktywne działanie. Złożyliśmy wniosek o założenie pierwszego niezależnego stowarzyszenia przemysłu samochodowego i lotnictwa. Ale 13 grudnia 1981 r. wprowadzono stan wojenny.

Komuniści w sposób nieprawny wprowadzili po 1,5 roku wolności i budowania nowej rzeczywistości, stan wojenny, który skutecznie podzielił ludzi. Te podziały i wytworzona wzajemna podejrzliwość trwa do dzisiaj. Według mnie była to największa zbrodnia komunistów na wolnym narodzie, który zapragnął uwolnienia od komunistycznego zniewolenia. Podzielono społeczeństwo, wprowadzono wzajemną podejrzliwość i zabrano nadzieję wolności narodowej. Solidarność nie dzieliła ludzi. Na strajku byli również pracownicy należący do PZPR. Wyzwolona została jedność, która okazała się niebezpieczna dla komunistów, którzy po II wojnie światowej w interesie sowieckim eliminowali przeciwników politycznych.

Główni przywódcy z wilczym biletem zostali wyrzuceni z kraju. W MKS jak stwierdził kiedyś Andrzej Gwiazda było wielu agentów. Dziś wiele osób uważa, że komuna to była w Chinach i ZSRR... Dla mnie obojętnie gdzie by ona nie była stanowiła zło stworzone przez Marksa i Engelsa. Doprowadziła do milionów ofiar. Stalin, według źródeł, wymordował ok. 20 mln. swoich własnych ludzi. Do dziś nie wszystkie polskie ofiary zidentyfikowaliśmy.


 

Podczas przemian i w czasie stanu wojennego był pan rozpracowywany przez SB. Nadali panu pseudonim „Motor”. SB pisze, że był pan aktywnym uczestnikiem strajku w FPS Polmo w Tczewie, a następnie był aktywnym działaczem NSZZ „Solidarność” w zakładzie. IPN podaje też, że był pan przewidziany jako osoba do internowania... Kiedy pan się dowiedział o rozpracowywaniu przez SB?

Pochodzę z rodziny o tradycjach patriotycznych. Dziadek był ochotnikiem w wojnie bolszewickiej w 1920 r. Otrzymał odznaczenia za waleczność. W mojej rodzinie zawsze panowały nastroje antykomunistyczne. Pamiętam jak po zakończeniu strajku wychodziła z zakładu rzesza ludzi. Jeden z wychodzących pracowników zwrócił się do mnie: „ No to zwyciężyliśmy!”. A ja mu na to: „Teraz dopiero zacznie się praca, którą trzeba wykonać”, a on: „my swoje zrobiliśmy”. I do dziś taki jest obraz przeciętnego Polaka. - Wystarczy jeden gest i samo zrobi się wszystko. Niestety efekt osiąga się tylko mozolną pracą. Trzeba było pracować w samorządnym związku. Motywować się. Tym bardziej, że wkrótce zaczął się koniec karnawału „Solidarności” (trwał zaledwie rok i pięć miesięcy. Trzeba było się spieszyć, by zrobić jak najwięcej dla wolnej Polski. Padają często zarzuty, że można było zrobić więcej. A ja powiem, „Solidarność”, która rodziła się podczas strajku była ruchem społecznym, który nie dzielił ludzi. Wszyscy ci różni ludzie byli tak samo ważni. Nawet ludzie z PZPR i robotnicy o innych poglądach. Tworzyła się jedność – narodowa wspólnota. Prowadziliśmy rozmowy co dalej. Każdy wiedział o niebezpieczeństwie, które płynęło od obcej nam władzy. Równocześnie zdawaliśmy sobie sprawę, że uczestniczymy w czymś wielkim, że po tym PRL-u nie będzie i nastanie wolny kraj, wolnych ludzi. Inspiratorem tej przemiany był papież Jan Paweł II. Bez niego tego wszystkiego by nie było. On był inspiracją zmian i walki „Solidarności” o godność i wolność ludzi. Już podczas pierwszych pielgrzymek widać było tę walkę dobra ze złem. Otrzymywaliśmy też z zewnątrz różne materiały, które musiałem weryfikować w czasie strajku. Pamiętam jak przyszedł materiał na temat Lecha Wałęsy, że wydał trzech swoich kolegów i o pieniądzach, które za to otrzymał. Ja ten tekst wstrzymałem, bo uważałem, że jest duży niepokój w ludziach strajkujących i on się wtedy spotęguje. Oświadczyłem, że przyjdzie czas na tę sprawę w warunkach spokojnych.


 

Władze chciały rozbić strajk i tę jedność...

Władze już rozpowszechniały informacje, że jesteśmy inspirowani przez Zachód, by rozwalić ich system. Byliśmy oskarżani, że chcemy zniszczyć klasę robotniczą. Uważałem, że nie mogliśmy puścić w obieg materiału o naszym przywódcy, który właśnie został oficjalnym przewodniczącym „S”. Jeżeli coś jest na rzeczy „to na to przyjdzie czas później”. Andrzej Gwiazda powiedział mi, że źle zrobiłem. Powiedziałem mu: „Nie, widzę, że ludzie obawiają się najgorszego. Byłoby to uderzenie w nasz ruch”. Leszek Lamkiewicz, jeden z przywódców Zakładowego Komitetu Strajkowego, a zarazem nasz delegat na MKS, dostarczał nam informacje co tam się działo. To była informacje o walce byśmy wiedzieli, że nie jesteśmy osamotnieni. Komuniści próbowali nas podzielić i przekonać, że my podnosimy bunt, podczas gdy w reszcie kraju „nic się nie dzieje”. Rodziny nas wspierały, ale nie mogły wchodzić na teren Polmo. Rodziny żyły naszymi sprawami. W Dzienniku Telewizyjnym redaktor Wojna podczas rozmowy z Rakowskim skutecznie postraszyli społeczeństwo. Te słowa, które padły z telewizora wywołały straszny niepokój w zakładzie podczas strajku. Jeden z pracowników przybiegł wstrząśnięty. „Co z nami teraz będzie?!” Musiałem nim wstrząsnąć, by się uspokoił i nie powodował paniki. W lipcu „polmowcy” byli osamotnieni. Na strajku w sierpniu rzucali do kosza legitymacje PZPR. Jerzy Walerowicz pierwszy rzucił legitymacją PZPR. Polmo było dużą częścią Tczewa. W czasie strajku załoga poprosiła o Mszę Świętą na terenie Fabryki, którą odprawiał ks. proboszcz Wacław Preiss i ks. Franciszek Rompa. Homilia i śpiew były dużym wsparciem dla ludzi i pewnym umocnieniem. Wielu pracowników płakało, gdy zaśpiewano piosenkę „Tatusiu wróć”.

W całym kraju 10 mln ludzi wraz z ruchem społecznym „Solidarność” chciało zmiany zakłamanego systemu komunistycznego, który moim zdaniem cofnął nas 50 lat w rozwoju ekonomicznym. Musieliśmy do tego funkcjonować pod kierownictwem partii, którą zainstalował w Polsce Stalin.


 

Co pan sądzi na temat składu Sejmu podczas, gdy większość miało PiS?

- W moim przekonaniu zastosowano metodę, którą wprowadził Hitler gdy doszedł do władzy. Społeczeństwu narzucił wspólnego wroga czyli Żydów. Co się działo, każdy zna z historii. U nas tym wspólnym wrogiem uczyniono PiS i to wystarczyło. Kiedyś zapytałem komunistę dlaczego tak nienawidzi PiS. Odpowiedział, że wszyscy to robią to i on. Maja mama mówiła w takiej sytuacji: „Jeżeli wszyscy pójdą utopić się w Wiśle to ty też pójdziesz?” I to pamiętam.

- Uważam, że zawody, które żyją z budżetówki raczej nie mają wiedzy o tworzeniu życia gospodarczego. Uważam, że państwa, gdzie dominują inżynierowie są bardziej uporządkowane, jak Singapur (ok.80 proc. inżynierów jest we władzach). Mają wyjątkowo dopracowane sfery działalności gospodarczej.

Mówimy o tworzeniu prawa przez ludzi, które nigdy nie jest doskonałe gdyż nie jest oparte na sprawiedliwości i moralności. W naszym kraju mamy prawo interpretacyjne. Czyli każdy interpretuje to prawo po swojemu jak chce i jak je rozumie. Przykład obecnego premiera. Jest to najgorsze prawo. Na zachodzie funkcjonuje prawo precedensowe. Tam decydują precedensy czyli podobne, wcześniejsze rozstrzygnięcia. Zatem jest ograniczona swoboda interpretacyjna. Pamiętam, że w 1980 r. prawnicy solidarnościowi zamierzali zmienić prawo interpretacyjne na precedensowe ale zabrakło czasu. Egzekucja prawa w państwie to rozstrzygnięcia sądowe. Sądy w prawie interpretacyjnym mają dużą swobodę interpretacji dowodów. Nie ma to nic wspólnego ze sprawiedliwością czy moralnością. Dlatego przeciętny obywatel nie potrafi zrozumieć niektórych wyroków. Prawo interpretacyjne prowadzi do swobodnej interpretacji dowodów. Myślę, że kiedyś przejdziemy na prawo precedensowe, chociaż zdaję sobie sprawę że żadne z wymienionych nie jest doskonałe.

Rozmawiał Wawrzyniec Mocny

Fot. W. Mocny

Fot. Jacek Cherek - Rocznica stanu wojennego 2023 


 



Podziel się
Oceń

Reklama
News will be here
Reklama
Reklama